środa, 23 września 2009

Historia Arka


Arka i Sylwię, młode małżeństwo polaków z Londynu spotkałam w Casie na początku kwietnia zaraz po przyjeździe do Abadiani.
Arek siedział na wózku inwalidzkim, odzywał się bardzo mało i nie był chętny do jakiegokolwiek kontaktu . Sylwia opowiadała o chorobie męża i o problemach z którymi się borykają. Arek walczył od paru lat z rakiem mózgu. Przeszedł wszystkie możliwe leczenia. Diagnoza lekarska nie dawała już szansy Arkowi na przeżycie. Sylia postanowiła szukać pomocy w Casie u Jana od Boga i tu przywiozła Arka parę dni po wypisaniu jego ze szpitala. Arek był w bardzo ciężkim stanie.
Potrzebował pomocy w myciu, ubieraniu, jedzeniu. Opieka nad Arkiem wymagała fizycznej siły dlatego od początku toważyszyły im wymieniające się osoby z rodziny. Obserwowałam Sylwię i Arka przez kilka miesięcy i dalej mamy ze sobą kontakt. Jestem pełna podziwu dla tych ludzi, za ich walkę, wiarę i wytrwanie. Dokonywało się to cudowne ozdrowienie Arka na moich oczach wiosną 2009 roku w Klinice Ignacego De Loyola w Abadiani.
Arek i Sylwia wrócili do Londynu pod koniec czerwca. Przy pożegnaniu Byty powiedziały Arkowi, że wróci do Casy ale w innym charakterze. Natomiast Sylwia usłyszała, że jej misja dobiegła właśnie końca.
Za zezwoleniem Arka i Sylwi opowiadam ich historię na blogu. Dziękuję im że chcieli się z nami nią podzielić. Zdjęcia zrobione są pod koniec czerwca.


Przytaczam wywiad z Arkiem jak i urywki z listów, które od pary otrzymałam.
Tak oto na początku lipca sam Arek opowiada o tym co mu się wydarzyło.

3 Jul 2009.
Witam Pani Tereso!
Bardzo przepraszam, że nie odezwałem sie szybciej ale tak to już ze mna jest. Jak tam u Pani? Jak sobie pomyślę że w Abadiani odbywa sie teraz medytacja i mnie tam nie ma, to wielki żal mnie przejmuje, chyba odczuwam tęsknotę za tym miejscem. No ale nie bedę sie rozczulał tylko zacznę odliczać dni do następnego przyjazdu, który nastapi może jeszcze w tym roku.Podróż mielismy z przebojami ale jakoś dotarlismy na miejsce po 30-stu godzinach. Czyli byłem dzielny tak mi powiedziała Sylwia po powrocie.
Siedzę teraz przed komputerem i zabieram sie do odpowiedzenia na zadane przez Panią pytania
Wiec:
* Jak dowiedziałeś się o Casie w Abadiani.?
Dowiedzialem sie o tym miejscu dopiero po przybyciu tam, gdyż nic mi o tym nie było wiadomo.
* Dlaczego tu przyjechales?
To pytanie jest dla mnie bardzo kontrowersyjne gdyż nasuwa mi szereg odpowiedzi ale chyba najtrafniejsze to bedzie to, że wierzyłem od samego początku w siebie i w coś co mnie tam ciągnie. Wierzyłem, że jest tam coś co pomoże mi pozbyć sie choroby.
*Jaką dostałeś diagnozę?
Ilekroć wspominam, to czuję się niespokojnie - Astrocytoma Inflirtating Glioma High Grade Right Cerebellum.
*Jak długo się leczyłeś ?
Borykam sie z chorobą już 3 lata. Zostałem zdiagnozowany z guzem mózgu w prawym móżdżku, który jest odpowiedzialny za balans i koordynację ruchową części ciala. Część guza usunieto ale część została. Dlatego przeszedłem radioterapię, która miała mi rzekomo pomóc ale tak się nie stało. Był taki okres, że powracałem do lepszej kondyncji ale nie na długo i wtedy nastapił drugi atak choroby. Tym razem był on bardziej doskwierający, że aż posadził mnie do tak znienawidzonego wózka inwalidzkiego. Dostałem się do szpitala gdzie tym razem zaplikowali mi chemię, która po dwóch sesjach nie zadziałała pozytywnie jak sie spodziewali lekarze i ja sam oczywiście. Jak to opisuję to mam przed sobą ich twarze i mojej Sylwi, która wiedziała od nich o moim stanie zdrowia...... I tak znalazlem sie w Abadiani.
*Kiedy przyjechałeś do Kliniki
16.03.2009
*Jakie bylo pierwsze spotkanie z Casą i z Bytami. Co powiedzieli, jaką dali ordynacje?
Od samego początku wiedziałem że udaję sie do szczególnego miejsca a nawet świętego. Potraktowałem to miejsce jak świątynię gdzie mieszka sam Bog i dzięki niemu są tam też czcigodni święci w niewidocznej dla nas postaci. Stanąłem przed nimi tzn przed czlowiekiem w którego się inkorporują, na którego wołaja Jan od Boga i dowiedziałem się od nich że wszystko będzie w porządku, że nie mam się o co martiwić. Byłem szczęśliwy po otrzymaniu tej wiadomości.
*Czy przechodziłeś operacje i czy dostałeś jakieś inne rekomendacje?
Przeszedlem ich aż 8 ale nie pamiętam o żadnych wskazówkach od Bytów
*Co czułes i jak zniosłes te 24 godziny po operacji, podczas których należy leżeć w łóżku z zamkniętymi oczami? Najbardziej chyba pamiętam 1 szą i ostatnią operację kiedy to poczułem ciepło na całym ciele. Za pierwszym razem zrobiłem się żółty na całym ciele i to swiadczyło chyba, że coś się z moim ciałem dzieje. Natomiast operacja ósma też mnie położyła do łóżka z objawami dużego zmęczenia.Podczas tej operacji czułem chłód na całym ciele i wewnetrzny spokój.
*Ile czekałes na znak, że twoje ciało zaczęlo zdrowieć i jak to czułes?
To bylo 3 tygodnie przed moim odjazdem, zauważyłem, że mogę łatwiej się poruszać, dłużej siedzieć na wózku a nawet zacząłem czytać. Ale wciąż czułem słabości i co chwilę się kładłem.
*Co to dla Ciebie jest current?
Pomieszczenie Current to takie szczególne miejsce w Casie , w którym odnalazlem samego siebie podczas tzw. medytacji.
*Co powiedzial Duch przy pożegnaniu kiedy odjeżdżałes?
Otrzymałem pełne pozwolenie na opuszczenie Casy z przyszłym powrotem.
*Jakie masz plany na przyszłość?
Zastanawiałem się nad tym co mam dalej robić i po dluższym namysle zdecydowałem, że bedę pomagał chorym i cierpiącym, ale jeszcze nie wiem w jaki sposób.
*Co nauczył Ciebie pobyt w Casie?
Poprzez ten cały pobyt nauczyłem się jednej rzeczy; zrozumienia i współczucia dla drugiego czlowieka. Wielokrotnie powtarzano w current aby otworzyć swoje serce i przelac swą miłość w kierunku ludzi, którzy szli w kolejkach do duchów i tak robiłem.

13 juli 2009
Droga Pani Tereso!Na wstepie serdeczne pozdrowienia od Arka i Sylwi.U nas jakoś pomalutku leci do przodu. Dziś jest szczególny dla nas dzień poniewaz Arek miał dzisiaj MRI scan, który potwierdzil w 100 procentach, że guz Arka jest w remisji co oznacza że sie pomniejszył w bardzo dużym stopniu. Lekarze powiedzieli nam, że nie są w stanie zrozumieć jak to się stało, aby stan pacjenta zamiast się pogarszać ulegal poprawie. Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, dlatego też chcieliśmy się podzielic z Panią naszym szczęściem.W środe przyjedzie do Abadiani trójka polakow, małżeństwo i dziewczyna. Zatrzymają sie u Divini w pousadzie. Jeśli mogłaby Pani porozmawiać z tymi ludźmi i opwiedzieć im jak to wszystko wygląda w Abadiani to bylibyśmy bardzo wdzięczni Pani. W medycynie konwencjonalnej nie mogą już liczyć na pomoc, dlatego zdecydowali że wybiorą się do Jana aby prosić o łaski. Proszę opowiedziec im o tym tak szczegolnym miejscu i pomoc im zrozumieć to wszystko czego nie wiedzą, ponieważ napewno będą się czuli zagubieni. Bardzo dziękujemy Pani za wszelką pomoc.
Zyczymy wszystkiego dobrego i ściskamy.Sylwia i Arkadiusz Musial

8 september 2009
Witam Pani Tereso!Mamy nadzieję że u Pani wszystko w porzadku.
Czujemy sie dobrze, strasznie tęsknimy za Abadianią, ale życie toczy się dalej. Bardzo chcielibyśmy tam wrócić, ale jak narazie jest nam cieżko. Niestety nie zawsze wszystko wygląda pięknie i różowo. Wierzymy, że to się zmieni i tym razem Byty również pomogą nam wrócić do Abadiani. Arek czuje sie świetnie. Przebywa w Polsce na rehabilitacji i wraca 11 wrzesnia do Londynu na kolejne wizyty z lekarzam. Później kolejna rehabilitacja itd. Ale jest poprawa wielka i to już nie ten sam człowiek. Bardzo się zmienił, jest taki jaki był kiedyś, pomimo tego że w dalszym ciągu porusza się na wózku choć to dla mnie nie jest wielkim problemem, poniewaz stawia również pierwsze kroki przy balkoniku . Sam się kąpie, ubiera, przesiada z wózka na łóżko itp.
Serdeczne pozdrowienia
Arek i Sylwia

16 september 2009
WitamyDroga Pani Tereso bardzo dziękujemy, że zechciala Pani pójść z naszymi pytaniami do duchow. Wiemy że za ich sprawą doswiadczamy niesamowitych przemian duchowych oraz ogromnej mocy uzdrawiania. Jestemy bardzo cierpliwi, choć czasem też już tracimy cierpliwość. Wtedy to przypominamy sobie chwile które były nam dane i czas jaki spędziliśmy w Abadiani.Bardzo cielibyśmy tam wrócić ale jak narazie zbieramy pieniązki na ten cel. 5 października Arek wyjeżdża na kolejną rehabilitację do Polski na 6 tygodni a później po powrocie będzie miał kolejne badania i wizyty u lekarzy.
Dziękujemy serdecznie i pozdrawiamy.
Sylwia i Arek

Dziękuję Sylwi i Arkowi za podzielenie się z nami swoją historią i mam nadzieję, że będę mogła do niej wrócić by opowiedzieć jej dalszy ciąg. Życzę wam równocześnie wytrwania, szybkiego powrotu do zdrowia i samej Miłości.
Teresa ze Szlaku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz