piątek, 23 października 2009

Haridwar



Witam serdecznie wszystkich odwiedzających. Od ponad dwóch miesięcy nie zamieszczałam na blogu żadnych nowych postów. Po części dlatgo, że przemieszczałam się pomiędzy różnymi kontynentami i krajami, a po części dlatego, że nie miałam wystarczająco funkcjonującego połączenia internetowego. Od 17 października jestem w Indiach. Pierwszy, 3 tygodniowy przystanek zrobilam w mieście Haridwar, jakieś 230 km w kierunku ółnocnowschodnim od stolicy Delhi. Zatrzymałam się w Ashramie Tripurayoga na przedmieściach Haridwaru w Kankhal. Haridwar w tłumaczeniu to „ Brama do Boga”. Miasto leży u podnuży Himalaji na wysokości ponad 300 m npm dokładnie tam gdzie Ganges wypływający z tych wielkich gór skręca na płaszczyznę. Ganges to święta rzeka jak wierzą hindusi ponieważ wypływa ona prosto z głowy Boga Shivy. Himalaje uważane są od wieków za dom Bogów. Przy brzegu Gangesu budowało się od dawien dawna świątynie i ashramy w których czczono wedyjskich Bogów.

W Kankhalu jest wyjątkowe środowisko, czułam jakbym wstąpiła w inny świat. Wszędzie modlący się ludzie, których widzisz i słyszysz .Na każdym kroku świątynie a w nich oddający cześć Bogom ludzie. Od bardzo wczesnego ranka rozlegają się dookoła bajany tzn śpiewane modlitwy, którym wtórują dzwony. Rano w świątyniach rozpoczyna się poranne Aarti, to ofiarowanie jedzenia Bogom, potem jedzenie dostają krowy i bydło a następnie ryby w Gangesie a potem dopiero śniadanie dla ludzi.
Kankhal to bardzo stara dzielnica Haridwaru leżąca przy brzegu Gangesu. Odwiedziłam kilka bazarów w mieście. Bazar to centrum handlowe z małymi sklepikami, jeden przy drugim a uliczki zaledwie szerokie na dwa metry albo i nie. Wszedzie święte krowy, na ulicach brudno, śmierdząco, powietrze zanieczyszczone spaleninami . Pełno motocykli i popularnych tu autorikszy czyli mopedów dla 2 czy 3 osób. Są też dostępne i tanie riksze
rowerowe. Na wąskich uliczkach brakuje często miejsca dla czasem pojawiających się samochódów osobowych. Wszędzie nieprawdopodobny trafik. Pojazdy ocierają się nieomalże o siebie. Niezliczone tłumy ludzi i gwar jak w ulu. To właśnie są Indie. Haridwar to jedno z siedmiu świętych miejsc w Indiach, to centrum pielgrzymek.
Ludzie zwiedzają te niezliczone temple i kąpią się w świętej rzece. Wierzą że woda w Gangesie oczyszcza ducha i otwiera drogę do Nirwany, ostatecznego wyzwolenia.
W niektórych miejscach woda jest bardzo brudna. Hindusi wierząc, że Ganges oczyszcza wszystko wyrzucają czasem do rzeki umarłe ciała. Haridwar jest jednym z miast obok Varanasi gdzie odbywa się Kumbha Mela. To wielka uroczystość cyrkulująca pomiędzy trzema miastami co cztery lata czyli w danym mieście uroczystość ta odbywa się co dwanaście lat. Hindusi wierzą że wykąpanie się w Gangesie w tych miastach w czasie trwania Kumbha Meli daje im nieśmiertelność. Na tą uroczystość przyjeżdżają miljony pielgrzymów z całego kraju. W tym roku Kumbha Mela odbywa się w Haridwarze i w okresie od stycznia do kwietnia 2010 spodziewanych jest tam około 10 miljonów pielgrzymów. Miasto już od dawna przygotowuje się do tej uroczystości. Budowane są między innymi schody przy brzegu rzeki by ułatwić ludziom bezpieczną kąpiel. Przygotowywane są też miejsca do noclegu, uporządkowywane są również wielkie pola przy brzegach Gangesu pod namioty. Przedsmak Kumbha Meli doświadczyłam pod koniec października gdy w Haridwarze przez dwa dni obchodzono zimowe przejście tzn . przejście lata w zimę. W tych dniach tysiące pielgrzymów przyjechało do Haridwaru. Całe rodziny kąpały się razem w Gangesie. Wszędzie gdzie okiem nie sięgnąć było morze ludzi, mnóstwo autobusów i zapakowane pociągi i dworzec kolejowy. Ludzie spali gdzie się dało pod gołym niebem. Pogoda w tym czasie; w dzień przyjemnie, słonecznie, czasem bardzo ciepło a w nocy zimno, temperatura spadała czasem do kilku stopni C.
Do póżnego wieczora słychać było rozlegające się śpiewy modlitw z dookoła położonych świątyń i ashramów. Ashramy pełnią teraz coraz częściej rolę pensjonatów czy małych hotelików dla pielgrzymów. Prowadzone są często przez zakonników. Ashramy mają przy tym różne harytatywne działalności. Opłata za miejsce do spania i wyżywienie jest
często w formie dotacji.

Tripurayoga Ashram






W Ashramie gdzie się zatrzymałam w Kankhal, prowadzący zakonnik Swami Amlananda, wychowuje kilku chłopców z biednych rodzin, wysyła do szkół i dba o ich edukację. Swami prowadzi też konsultacje dla ludności oraz zajmuje się propagowaniem chodowli pewnej rasy krowy Indyjskiej, która jest bardzo odporna na wysokie temperatury. Przy globalnym ociepleniu na Ziemi przewiduje się, że tylko ta rasa ma szansę na przeżycie, mówi Swami Amlananda. W ashramie znajdują się normalnie dwie krowy a czasami na krótko jest ich więcej. Działalność ashramu opiera się wyłącznie na dotacjach. W ashramie znajduje się kilka pokoi dla pielgrzymów, czasami odbywają się tutaj kursy yogi. Ludzie w ashramie są bardzo serdeczni i czułam się tu jak w rodzinnym domu. Jedzenie dobre, skromne, vegetariańskie i organiczne. W jadalni siedzi się i je na podłodze jak za dawnych czasów. Pozostałą pracę w ashramie, w kuchni, ekonomię, korespondencję czy yogę nadzoruje i prowadzi siostra zakonna Dharana dbająca o wszystkich i zawsze wszystkim pomocna .
.
.
W Haridwarze odwiedziłam kilka Świątyń. Jedna z nich to Tempel wielkiego guru, kobiety bardzo słynnej i czczonej w Indiach o imieiu Annandamaji. Mówią że była inkarnacją Miłości na ziemi. Zmarła w 1982 roku. W templu w Haridwarze znajdują się jej zwłoki. Co dziennie wieczorm odbywa się tam nabożeństwo na które przychodzi setki ludzi. Spotkałam tam też Swami Vijaananda, francuza, który przyjechał do Indi 60 lat temu jako młody 37 letni lekarz szukający sensu życia. Kiedy spotkał Anandamaji został nią tak oczarowany że pozostał z nią i towarzyszył jej do końca jej ziemskiego życia. Jest on dziś znaną osobistością nie tylko w Indiach. Napisał i wydał kilka książek. Swami Vijananda daje codziennie przed świątynią Anandamaji darszan na który przybywają ludzie.

Wesele u Hindusów
Rektor poblizkiej szkoly zaprosił kilka osób z ashramu na wesele do swoich znajomych. Hindusi wyprawiają duże wesela i zapraszają setki osób. Wesele to cała długa ceremonja zaczynająca się rano zarówno u pani jak i pana młodego w domu . Już od rana Pan Młody defiluje ulicami miasta ,pięknie ubrany na koniu z orszakiem rodziny i z orkiestrą na


przodzie. Wieczorem po osobnych ceremoniach w rodzinnych domach młodzi przyjeżdżają osobno w pięknie przystrojonych karetach na wieczorne spotykanie i wtedy rozpoczyna się wesele. Para młodych siedzi w wielkich fotelach na scenie, prawie się nie ruszając, wyglądają jak lalki.
Chętnie dają się fotografować z zaproszonymi. Goście częstowani są mnóstwem rozmaitego jedzenia i picia. Podawane są najróżniejsze ciasta, desery wszystko bardzo słodkie. Obcokrajowcy są zawsze mile widziani i honorowani. Ludzie chętnie z nami rozmawiali, częstowali i prosili o wspólną fotografię. Było to niewątpliwie dla nas duże przeżycie. Hindusi wierzą, że pobierają się na siedem żyć. Wierzą, że nie koniecznie w przyszłym życiu muszą spotkają się jako mąż i żona, może jako brat i siostra czy matka i dziecko. Często w dalszym ciągu w Indiach rodzice wybierają partnera dla dzieci. Jeżeli rodziców nie stać na wyprawienie wesela to rodzeństwo czy inni członkowie rodziny im w tym pomagają. Wyprawienie wesela jest sprawą honorową i jest bardzo ważne dla Hindusów.